sobota, 24 listopada 2012

Rozdział 29

Kiedy delikatnie go zakończyliście Harry się odezwał.
-czego się boisz tym razem?- spytał.
-Boję się ze kolejny raz mnie zranisz...
-A jeśli ci obiecam?
-Wtedy też tak było...
-Wiem...wiem że tak było ale doszedłem do tego gdzie popełniłem  błąd dużo, bardzo dużo czasu dałaś mi abym mógł do tego dojść...nie rozumiem...czemu wszystkie dziewczyny boją się, zaufać mi...przecież nie chcę nic złego, chcę je kochać...
-Nie boją się twojego uczucia ale tego że mogą być skrzywdzone..Harry wiesz jaki jesteś...chciałbyś pohamować przed tym wszystkim ale sam nawet nie wiesz kiedy to robisz...
-chciałbym wiedzieć...teraz postaram się nie nawalić, na prawdę, obiecuję.
-zaufać ci?- spojrzałaś w jego oczy.
-No ja bym sobie zaufał- odparł z uśmiechem chłopak. Odwzajemniłaś go.
-To ja zaufam twojemu zdaniu i zaufam tobie, ok?
-jak ty możesz pytać czy 'ok'? Przecież znasz moje zdanie od samego początku, Kocham cię.
Odpowiedział i koleiny raz zaczął cię całować. Oboje delikatnie zamknęliście oczy. On ciąg;le trzymał cię za biodra. Ty złapałaś go za kontury policzków. Końcówkami palców dotykałaś jego delikatne loki. Znów czułaś ciepłe i delikatne wargi swojego chłopaka. Było długo, miło, czule i co najważniejsze z miłością jakiej dość długo nie otrzymywałaś. Naprawdę jest dobry w tym co robi.
-Nie ma to jak wymiana śliny na zimnym powietrzu, podczas gdy twoja dziewczyna jest cała mokra no nie Styles?- usłyszeliście śmiech Nialla i reszty.
-dali byście sobie spokój, co?- odparł Harry.
-a co wkurzyłem cię?- powiedział z wrednym i piskliwym głosem Horan.
-Tak idioto- próbował naśladować jego głos Hazza.
-cieszy mnie taka informacja wiesz o tym, prawda?- Odparł z uśmiechem Niall.
-oj chyba cię to nie bawi.
-oj uwierz tak.
- oj no to przestanie.
Harry puścił cię i zaczął  gonić Nialla. Ty w tym czasie podeszłaś do reszty.
-przepraszam za wszystko, Lou zniszczyłam ci urodziny,te kłótnie i sprzeczki z Harrym nie powinny mieć tu miejsca..na prawdę przykro mi.
-rozumiem cię, na prawdę wszystko jest ok, swoją drogą nie powinniśmy byli być aż tak nachalni.
- jest już ok?- spytała Elenor.
-dziewczyno nie widziałaś co oni robili?- odparł Lou.
-Widziałam. ale wolę się jej spytać bo całować mogli się w ogóle nie godząc. to jak?- spojrzała na ciebie.
-Myślę że wszystko już jest w porządku, tak jak powinno być.
-wreszcie...- odparł Liam z Louisem.
-męczyło to was, prawda?
-można tak powiedzieć- zaśmiał się Zayn.
Po chwili przybiegli do was Harry i Niall. Horan był cały czerwony na twarzy i w śniegu na kurtce i pod nią.
-coś ty mu zrobił?- spytała El otrzepując Blondyna.
-Natarłem go i wysypałem na niego śnieg z drzewa- odparł zadowolony z siebie Hazza.
- i co mówiłam że to dzieci- zaśmiała się El spoglądając na ciebie.
bez żadnego słowa uśmiechnęłaś się.
-może chodźmy do domku. [t.i.] jest cała mokra no i z resztą Niall też.- powiedział Zayn.
-Ok- wszyscy zgodnie odparli.
weszliście wszyscy do środka. rozebraliście się.
-Ok ja idę do łazienki, przebrać się.
-idę z tobą- dodał Horan.
- będziesz widział moją dziewczynę jak się przebiera?- spojrzał na niego ze zdziwieniem Harry.
-będę również się przebierać a to że [t.i.] przy okazji to chyba nic nie szkodzi prawda?
-szkodzi.
-ej no przecież nic się nie stanie a oboje i tak musimy się przebrać.
-Harry daj spokój..-poprosiłaś.
-ok.
Poszliście oboje z Niallem do łazienki.
Chłopak bez krępowania zdjął z siebie spodnie i bluzkę.
-wszystko mokre...a ty co nie przebierasz się?- spojrzał nie ciebie podczas gdy ty stałaś jak wryta.
-Myślałam że ty to mówisz dla żartów.
Niall zaśmiał się lekko.
-Ej przecież nic ci nie zrobię, nie jestem taki, przebieraj się- powiedział z uśmiechem poszukując swoich czystych ciuchów. Tak jak chłopak polecił tak zrobiłaś zdjęłaś z siebie swoje przemoczone ciuchy i byłaś w samej bieliźnie. Chłopak odwrócił się w twoją stronę i chciał założyć koszulkę ale zatrzymał się.
-to teraz wiem o co starał się Harry.- spojrzał na ciebie.
-miałeś się przebierać.- powiedziałaś z uśmiechem zakładając suche spodnie.
-emmm..jasne- powiedział i zaczął ubierać się do końca.- słuchaj a wy z Harrym to już na poważnie czy przyjaźń?
-raczej poważnie, jeszcze o nic nie pytał więc nie wiem.- powiedziałaś zaciągając do końca koszulkę.
-idiota- parsknął śmiechem- jak można nie spytać dziewczyny czy z nim będzie godząc się z nią?
-widzisz można- zaśmiałaś się.
-ok chodźmy już do nich- powiedział chłopak i oboje wyszliście z łazienki kierując się do salonu.
-coś długo wam to zajęło- powiedział Harry.
-wiesz, ja bym się zaczął martwić.- powiedział ze śmiechem w głosie Louis.
-Lou- zwróciła mu uwagę El.
-no co? długo ich nie było, Harry ty wiesz o tym.
- tak wiem i zaczyna się zastanawiać- powiedział udając wkurzonego ale po chwili uśmiechnął się do ciebie.
Podeszłaś do Harryego i usiadłaś przy nim pod ścianą.Chłopak po chwili objął cię i ucałował delikatnie w policzek.
-Fajnie was takich widzieć- powiedział Liam.
Z Harrym oboje się do niego uśmiechnęliście.
****************************************************************************************************************************
Na razie tyle na dalszą część po prostu nie mam pomysłu ):) ale ok nie załamujmy się do następnego piątku coś wymyślę ;) proszę komentujcie jeśli tylko możecie ;) sorry za błędy

sobota, 17 listopada 2012

Rozdział 28

-Wrócisz do mnie?- spytał.
-Harry chciałabym ale...
-Wiedziałem że nawet gdyby to zawsze będziesz do mnie mieć wątpliwości...ok nie ma sprawy, dzięki że wreszcie między nami jest ok.- chłopak po prostu wstał i od ciebie odszedł.
Usiadłaś na ziemię i oparłaś o ścianę chowając twarz w kolana. Nagle poczułaś czyjś dotyk. Gdy spojrzałaś na tę osobę była nią El.
-Ej nie załamuj się.- powiedziała i cię mocno do siebie przytuliła- przepraszam ale słuchałam was, naprawdę przykro mi jest że on tak się zachował.
-Nie no miał prawo, zawsze tak było że coś mi w nim nie pasowało, w końcu musiał mi to powiedzieć.
-Właśnie nie miał prawa. Skoro mu zależy powinien cię wysłuchać. Myślałam że jest inny...
-Może muszę z nim pogadać jeszcze raz..może byłam teraz jeszcze nie gotowa?- spojrzałaś dziewczynie w oczy.
-Z pewnością.- Uśmiechnęła się i jeszcze raz cię przytuliła.- teraz przestań się smucić i chodź zrobimy chłopakom śniadanie.
-Dziękuję ci El.
-Nie ma za co, chodź.- Brunetka podniosła się z ziemi i podała ci swoją dłoń.Przyjęłaś pomoc i razem poszłyście do kuchni.
Elenor na prawdę potrafi ci poprawić humor. Uśmiechałaś się przy niej. Była naprawdę wspaniałą dziewczyną a Lou szczęściarzem. Gdy skończyłyście robić śniadanie razem poszłyście do chłopaków ich obudzić. Wszyscy spali jak zabici ale po dłuższym czasie udało wam się ich dobudzić. Harry'ego przy śniadaniu nie było.
-Gdzie jest Hazza?- po dłuższym czasie spytał Liam. Razem z El bez odpowiedzi dalej jadłyście.
-Ej dziewczyny, gdzie jest Harry?- Powtórzył.
-Ja nie wiem...-odparła El.
-Może ty coś wiesz?- spojrzał na ciebie Zayn.
-Widziałam tylko jak wyszedł na dwór...a gdzie poszedł nie mam pojęcia...
-Gadałyście z nim?- spytał Lou.
-Jaaa nie..-odparła El a ty na nią spojrzałaś z pretensjami w oczach.- no co?-szepnęła i wzięła kawałek surówki.
- [t.i.] ty z nim rozmawiałaś?- spytał zdziwiony Liam.
-Można tak powiedzieć...
-A o czym tak rozmawialiście?
- A nic takiego...zwyczajnie po prostu mu wybaczyłam ale nie zgodziłam się do niego wrócić chyba tyle prawda El?- powiedziałaś już lekko zdenerwowanym głosem.
-Ej spokojnie...- złapał cię za ramię Louis siedzący obok ciebie.
-Nie, wiecznie się wtrącacie w to co pomiędzy nami jest, zajmijcie się sobą a nie nami! to jest już wkurzające...przez was nie możemy się zrozumieć bo wiecznie macie coś do powiedzenia!
Odsunęłaś się zdenerwowana od stołu i zarzucając na siebie tylko kurtkę i wciskając buty wyszłaś z domku.
Poszłaś zdenerwowana szybkim krokiem w stronę lasku. Chodziłaś sama i zmarznięta. Byłaś w dresowych spodniach i kurtce pod którą miałaś zwykłą koszulkę. Idąc tak dłuższą chwilę przez przypadek potknęłaś się o korzenie i wywróciłaś na śnieg.
Próbowałaś się podnieś lecz byłaś poobijana bo dość mocno upadłaś.
-Może ci pomogę co?- usłyszałaś za sobą jakiś głos. Gdy odwróciłaś się za siebie zobaczyłaś stojącego Harry'ego z wyciągniętą ręką.
- Od kiedy ty mi chcesz pomóc?- spytałaś oburzona.
-Od zawsze. No już dawaj tą rękę.
Po chwili zdenerwowana podałaś mu dłoń i z bólem się podniosłaś.
-Czemu się nie ubrałaś?
-Nie twój interes.- burknęłaś się otrzepując ze śniegu.
-Ej grzeczniej co?
-Ja mam być dla ciebie miła a ty na mnie możesz burczeć tak?- spojrzałaś mu w oczy.
-Nie po prostu mam dość takiej idiotycznej sytuacji tego ciągłego 'ale' z twoich ust...albo ci zależy albo nie..próbujemy jeszcze raz albo kończymy to co było..czy to takie trudne odpowiedzieć na dwa tak idiotycznie proste pytania?- spytał z uniesionym tonem.
- To powiedzmy że ja chodziłam z tobą dla szpanu, proszę odpowiedz mi na te pytania czując się tak jak ja!
-Proszę bardzo. Zależy mi a skoro mi zależy chcę spróbować jeszcze raz.
-Powiedziałeś to co chcesz usłyszeć ode mnie.
- Powiedziałem to co czuję. Znowu mnie całowałaś nie będąc niczego pewna. co ty myślisz że kim ja jestem? kiedy masz ochotę całujesz, przytulasz i się żalisz a kiedy masz ochotę wyzywasz i ranisz. Skoro myślisz że kimś takim jestem to...
-To co?- spojrzałaś na niego.
-Nic.
-Dokończ.
-Nie.
-No więc mamy temat za sobą, hej.
-Ej ale odpowiedz na pytanie...
-Nie chcesz dokończyć zdania to ja nie mam zamiaru odpowiadać na pytanie.
-Proszę odpowiedz mi...- powiedział z nadzieją i smutkiem.
-Harry..-po twoim policzku spłynęła łza.- zależy mi...
- A ja ci już powiedziałem- uśmiechnął się lekko kącikiem ust i mocno cię przytulił. Po czym złapał cię za biodra i musną twoje usta.
-Znowu będziesz mnie obwiniać za pocałunek?- uśmiechnęłaś się.
-Teraz tego chciałem- odwzajemnił uśmiech i kontynuował pocałunek.

******************************************************
Nie wiem czy długi czy nie ale jest i chcę podziękować za wszystkie tamte komentarze miło mi było je czytać..na prawdę to ludzi motywuje przepraszam za błędy no i fajnie by było gdybyście i tutaj wyrazili swoją opinie ;)

piątek, 9 listopada 2012

Rozdział 27

-Dobranoc.- odparł.
wróciłaś do domku sama. Zdjęłaś kurtkę oraz buty i wróciłaś do swojego pokoju. Położyłaś się na łóżko i okryłaś kołdrą i próbowałaś usnąć. Nie mogłaś.
Przez to wszystko, rozmowę, jego słowa to jak on czule i z nadzieją je wymawiał zaczęłaś naprawdę się zastanawiać czy mu nie wybaczyć.
*oczami Harry'ego
Kiedy ona mnie przytuliła znów poczułem ten dotyk, to ciepło, to poczucie miłości...jak ja za tym tęsknię..stoję tu i nie wierzę że wszystko może się ułoży. Stałem tak przed domkiem i patrzyłem na zamarznięte jezioro myśląc co by było gdybym nie zrobił tego błędu. Gdybym ją wtedy kochał, gdybym nie poszedł się napić...wszystko było by inne...ok robi się zimno wracam do domku. Teraz przynajmniej spokojniej zasnę...
*****************************************************************
Teraz kiedy on może spać ty nie masz takiej możliwości. Przez niego, przez jego słowa. Przed oczami masz ciągle widok kiedy on klęczy przed tobą. Ta nadzieja w jego oczach że może powiesz 'tak'...potoczyło się inaczej nie wybaczyłaś mu i zaczynasz tego powoli żałować...widać stara się..
Koło godziny 5:00 udało ci się zasnąć lecz nie trwało to zbyt długo.
Przebudziłaś się o 8:00 nad ranem. Leżałaś chwilę i patrzyłaś na pusty biały sufit.  Myślałaś że gdy obudzisz się następnego dnia nie będziesz o tym pamiętać. Szkoda że tak nie było. Z nów powróciły myśli...powoli zaczynałaś żałować że zgodziłaś się na tę rozmowę.
W końcu stwierdziłaś że wstaniesz. Pewnie do koło godziny 10:00 będziesz sama siedzieć no bo wszyscy śpią. Podniosłaś się z łóżka i poszłaś do salonu. Tam siedziała ku twojemu zdziwieniu Elenor.
-Hej- powiedziałaś lekko nie wyspanym głosem.
-O cześć- odparła w przeciwieństwie do ciebie z uśmiechem.- jak ci się spało?
-Nie za dobrze...
-Czemu? Łóżko nie wygodne?
-Chciałabym aby taka była prawda...
-To o co chodzi?-spytała.
Podeszłaś i usiadłaś obok niej.
-W sumie to nic takiego...
-Ej no gadaj...nie będziesz mi tutaj cały dzień taka zamulona chodziła. Mów co się stało?- powiedziała i zaciągnęła łyk herbaty.
-Wczoraj w nocy rozmawiałam z Harrym...
-Na prawdę?- nie wierzyła wyraźnie w to co mówisz?
-Tak i teraz tego żałuję..
-Czemu?
-Bo...obudził mnie o 1:00 w nocy i powiedział że chce porozmawiać...zgodziłam się no bo co miałam powiedzieć...ubraliśmy się i wyszliśmy na dwór...tam on zaczął temat odnośnie tego wszystkiego co pomiędzy nami jest... prosił mnie abym mu wybaczyła lecz powiedziałam że nie mogę...
-Czemu tak powiedziałaś....?
-A co miałam mu odpowiedzieć?
-Nie wiem ale na pewno że mu nie wybaczasz...widzisz jak się stara..i nie mówię tego bo go lubię i się znamy tylko mówię jak ja bym postąpiła po tym wszystkim jako ty...rozumiem gdyby on kompletnie ciebie olewał..lub...bezczelnie się odzywał to rozumiem ale kiedy widać po nim że żałuje powinnaś dać mu tę szansę...takie jest moje zdanie nie wiem jak ty uważasz...
- Wiesz El mam ochotę powiedzieć mu 'wybaczam ci' lecz kiedy mam to zrobić tooo...nie potrafię...coś mnie hamuje..powstrzymuje i nie mogę...
-Chcesz abym ci pomogła?-Spytała
-Ale jak?- odparłaś zdziwiona.
-Nie  wiem coś wymyślimy..nie możecie oboje cierpieć..widać to po was...
Po chwili do pokoju w którym siedziałyście wszedł Harry.
Odwróciłaś w jego stronę wzrok i ciągle na niego patrzyłaś.
-Hej- odparł po chwili zachrypniętym głosem.
-Cześć- powiedziała z uśmiechem El po czym cię lekko szturchnęła.
-Eee..yyy..hej- odparłaś.
Harry spojrzał na ciebie i poszedł do kuchni.
-Weź się ogarnij..-szepnęła do ciebie Elenor.
-Ale ja nie potrafię...
-Powiedziałam ci coś...- powiedziała wyraźnie zdenerwowana przez zęby brunetka.
Harry wrócił z kuchni ze szklanką soku i usiadł na ziemi patrząc raz na ciebie raz na El.
-Co u was dziewczyny?- spytał jak by nigdy nic się nie stało.
-Ok.- odpowiedziała tylko El.
-A u ciebie?- spojrzał na twoją osobę tak jak byś była zwykłą dziewczyną.
-Tak samo.- odpowiedziałaś patrząc na niego tak jak zrobił to on.
-Spoko....-Odparł i napił się soku.

-Emmm...wiecie co ja chyba pójdę zobaczyć czy Lou już wstał...
-Ok.- odparł spokojnie chłopak.
Dziewczyna wstała z sofy i wyszła z pokoju.
Po między tobą a nim była głęboka cisza. Chłopak Patrzał się w jeden punkt i co parę sekund popijał sok.
-Harry czemu teraz taki jesteś?...- spytałaś po chwili.
-Jaki?- odparł nie patrząc na ciebie.

-Taki oschły dla mnie..wczoraj..byłeś inny..
-Wiesz po prostu stwierdziłem że już przegrałem...poddałem się rozumiesz?...wczoraj gdy zostawiłaś mnie na dworze myślałem jeszcze o tym i stwierdziłem że to nie ma sensu...straciłem cię i doszło to do mnie...
-Źle myślisz..

-Co?- spojrzał na ciebie zdziwiony.
-Powiedziałam że się mylisz...
-O co ci teraz chodzi?
Bez żadnego słowa nabrałaś powietrza i podniosłaś się z sofy. Obeszłaś stolik i kucnęłaś przy nim.
-Chcę mieć to wszystko za sobą rozumiesz?- spojrzałaś mu w oczy- chce mieć to za sobą tak jak ty tego chcesz...
-Proszę, nie żartuj sobie...- Odwrócił swój wzrok.
-Co zrobić żebyś uwierzył?
-Nic mnie nie przekona rozumiesz- podniósł bardzo lekko swój ton i znów na ciebie spojrzał.
Momentalnie sama nie wiesz ja, czemu ale pocałowałaś go.
-Wystarczy ci?-spytałaś.
-Ty..ty na prawdę mi wybaczasz?- spytał.
-A gdybym tego nie chciała całowałabym cię bezpodstawnie?
-Nie...
-Właśnie...
-Dziękuję ci..strasznie ci dziękuję...
-Harry akurat w tym momencie nie powinieneś dziękować mi lecz Elenor i Zaynowi ...to dzięki nim się zdecydowałam...
-Wrócisz do mnie?- spytał.
********************************************************************************
Jakoś tak mnie naszło aby w końcu ich a w sumie was pogodzić  a czy zostaniesz jego dziewczyną to nie mam pojęcia jeszcze nad tym tematem myślę. Jutro może kolejny rozdział ale jeszcze pomyślę ;**** proszę was tak bardzo pragnę kiedyś w końcu pod jakimś postem zobaczyć 20 lub ponad 20 kom. Takie tam małe marzenie :) ale nie koniecznie musicie spełniać ;*** i tak wam dziękuję za to wszystko te wejścia i inne kom.  po prostu jestem wam wdzięczna że sznujecie moje wypociny :**


niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 26

tak razem rozmawiałyście do puki naczynia się nie skończyły.
Kiedy wszystko do końca posprzątałyście wyszłyście razem  z kuchni uśmiechnięte do siebie.
-Widzę że się dogadujecie- powiedział Lou.
- Dotarłyśmy do siebie- odparła Elenor i usiadła obok Lou na kanapie wtulając się w swojego chłopaka.
-Co powiecie na jakiś spacer?- spytał Louis.
Wszyscy spojrzeli na siebie i po chwili zgodziliście się na propozycję. wszyscy równocześnie wstaliście ze swoich miejsc i się ubraliście. Każdy po kolei wychodził z domku.
-Louis ja zaraz do was przyjdę, pójdę się przebrać w coś cieplejszego- powiedziałaś mu na osobności.
-Ok nie ma sprawy.
Poszłaś więc ze swoją torbą do łazienki. Ubrałaś jensy i ciepłą bluzę. Po chwili wyszłaś z pomieszczenia. W domku było pusto. wszyscy już wyszli zostałaś tylko ty. Ubrałaś się na spokojnie i wyszłaś na powietrze. Wszystko tam się działo. Chłopacy rzucali w siebie na wzajem śniegiem. Biegali dookoła. Ganiali się. Byli jak sześciolatki. Tylko Elenor była spokojna. Z uśmiechem stała pod drzewem i się wszystkiemu przyglądała. Podeszłaś więc do niej.
-Co tam?- spytała?
-Nic, ok...czemu się z nimi nie wygłupiasz?
-Nie chcę się wysmarować jak oni. Czasem myślę czy naprawę mają tyle lat na ile wyglądają...

-Wiesz chyba tyle nie mają.- razem zaczęłyście się śmiać. Po chwili Louis podbiegł do Elenor i Ją wziął na ręce.
-Lou puść mnie! nie! Lou!- ale on nie odpuszczał. Położył ją na ziemię i strzepał na nią z drzewa śnieg.
-Louis ty debilu!- krzyczała zdenerwowana brunetka.
Ty tylko stałaś i się ciągle przygadałaś z uśmiechem.
-A ty co myślisz że ci ujdzie- wyszedł zza drzewa przy którym stałaś Zayn. Lekko z przestrachy drgnęłaś.
-Zayn nawet się nie waż...- powiedziałaś.
-Przykro mi..- uśmiechnął się zadziornie i zrobił z tobą to samo co Lou z El.
Po czym chłopacy jak dzikusy odbiegli gdzieś w las.
-No po prostu dzieci- powiedziała dziewczyna wstając z ziemi i się otrzepując.- chodź pomogę ci- podała ci rękę.

Skorzystałaś z jej pomocy. Zaczęłyście się razem  otrzepywać. 
-Może chodźmy już do domku a oni niech się sami wyżyją- zaproponowała.
-Z chęcią- zgodziłaś się.
Wróciłyście razem do Domku. Rozebrałyście się i razem poszłyście do salonu. Tam również był syf. Ale nie miałyście zamiaru tego ogarniać. El nalała wam do szklanek soku. Usiadłyście razem i zaczęłyście rozmawiać. Dobrze się dogadywałyście. Elenor była osobą takiego typu jak Zayn, osobą która jest przy tobie. Krótko ją znasz ale swoim podejściem do ciebie pokazuje że możesz jej ufać. Po około 20 minutach chłopacy jak dzikie stado wpadli do środka śnieg sam się z nich obsypywał. 
-My nie mamy zamiaru tego sprzątać- ostrzegła Elenor.
-Wycieraczka wciągnie- krzyknął Niall a wszyscy zaczęli się śmiać.
Kiedy chłopcy się rozebrali usiedli w salonie obok was i chwilę z wami rozmawiali. Później koło godziny 1:00 w nocy wszyscy zaczęli się rozchodzić do swoich pokoi jak również i ty. Na końcu został sam Harry.
*oczami Harry'ego
Siedziałem tam sam. Wtedy miałem czas do pomyślenia co zrobić...co zrobić aby się przełamać...aby przełamać ten strach i w końcu z nią pogadać..na spokojnie raz a porządnie mieć wszystko za sobą. Nalałem sobie soku do szklanki i ciągle siedziałem rozważając wszystko po kolei.  Po 20 minutach nabrałem wystarczająco dużo siły. postanowiłem Obudzić [t.i.] i Porozmawiać z nią teraz w nocy, w tej chwili do puki jestem peny siebie. Wypiłem do końca napój i ruszyłem w stronę jej pokoju. Otworzyłem je cicho i spokojnie. Wszedłem do środka. Po cichu głębiej i kucnąłem przy niej. Po mimo że było ciemno i tak widziałem jej twarz to jak słodko śpi.
-[t.i.], [t.i.]...
-tak? boże Harry co ty tutaj robisz?- było widać wyraźnie że się wystraszyła.

********************************************************************************************
Koło 2:00 w nocy poczułaś jak ktoś cię buzi. Gdy się ocknęłaś zobaczyłaś Harry'ego.
-tak? 
boże Harry co ty tutaj robisz?- powiedziałaś wystraszona i ospała.
-nie mogę spać..-odparł.
-To nie wiem...próbuj albo siedź do rana a nie mi głowę zawracasz...dobranoc.

-ale ja nie mogę spać przez ciebie...za dużo mam ciebie w głowie..zbyt dużo myśli które chcę ci wypowiedzieć, proszę porozmawiamy?- zaproponował.
-teraz? nie możemy rano?- spytałaś
-nie..rano nie będzie kiedy..wszyscy przy nas będą a ja nie chcę ja chcę to załatwić z tobą w cztery oczy. Proszę przejdziemy się?
Po dłuższej chwili zastanowienia zgodziłaś się Ubrałaś na siebie dresowe spodnie i wyszłaś z nim po cichy z pokoju.
Ubraliście się oboje i wyszliście na dwór.
-Ok to co chciałeś?-spytałaś.
-Wszystko raz na zawsze wyjaśnić.
-Ale my mamy wszystko wyjaśnione.
-O to chodzi że nic nie mamy...ciągle uważasz mnie za wroga, widzę jak na mnie patrzysz...nienawiść a czasem żal...kiedy spotykam twój wzrok na sobie czuję jak coś rozrywa mnie od środka. Mam wtedy po prostu ochotę wyjść z tego miejsca gdzie jesteś i wykrzyczeć wszystko to czego żałuję...to jak się nie mylę nazywa się zakochanie prawda?
-Może i tak ale ja nadal ci nie wierzę...
-To co ja mam dla ciebie zrobić...kocham cię...nie chcę stracić..to chyba wystarczający dowód prawda?
-Kidy się poznawaliśmy też tak mówiłeś...--No ok może i mówiłem ale nie czułem tego rozumiesz nie wiedziałem co to prawdziwa miłość...wtedy chodziło o szpan a teraz chodzi mi o twoje uczucie rozumiesz? czy to takie trudne? uwierzyć?
-Uwierzyć jest łatwo? ale zależy komu...ja...chcę ci ufać ale nie mogę..nie potrafię...
-ten ostatni raz?- spytał z nadzieją.
- Harry zawaliłeś...kiedyś zaufałam chłopakowi dwa razy później tego żałowałam...
-I co myślisz że jestem taki jak każdy inny tak?
-Wcześniej tak nie myślałam ale ty sam mi pokazałeś że taki jesteś....
-To był błąd..wybacz mi proszę..co mam zrobić? klęknąć teraz przed tobą na zimnej ziemi, śniegu? przeprosić po raz setny? tego chcesz? jeśli tak to proszę zrobię to teraz, w tym momencie...
Po chwili Harry klęknął przed tobą tak jak mówił.
-Harry wstań proszę...będziesz chory..

-nie...będę tu klęczał do puki mi nie wybaczysz...
-Harry wstań.
-Nie..nie mam takiego zamiaru....
-Ok mam inny pomysł...powiedzieć że wybaczam nie mogę ale mogę zaproponować ci że...zastanowię się nad tym wszystkim i kiedy będę pewna powiem ci..ok?
-Dobre i to...
-Ok ale teraz wstawaj...
Harry tak jak go poprosiłaś wstał.
-Mam jeszcze jedno pytanie?
-tak?
-czy..czy to co się dzisiaj wydarzyło miało dla ciebie jakieś znaczenie?- spytał z nadzieją.
Po długiej ciszy odpowiedziałaś.
-Nie..to dla mnie nie miało znaczenia.
-Wiedziałem....ok to...wszystko co od ciebie chciałem...
-Przytulisz mnie?- zapytał.
Wzięłaś głęboki oddech.
-Tak.
Przysunęłaś się do niego i go przytuliłaś.
-Dziękuję- uśmiechnął się.
-Dobranoc Harry.
-Dobranoc.- odparł.
****************************************************************************************
ten rozdział mi się nie spodobał ale cóż licz się wasze zdanie nie moje :) komentujcie jeśli możecie fajnie by było żeby każda z was coś po sobie zostawiała :)


piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 25


 po godzinie wyszłaś i położyłaś spać.
Następnego dnia gdy wstałaś poszłaś do łazienki się ogarnąć. Zjadłaś tak jak każdego ranka samotnie śniadanie. Zostało ci trochę czasu więc chwilę oglądałaś TV. O godzinie 7:40 wyszłaś z domu. Dość szybko szłaś do szkoły. Przed szkołą stało dość dużo osób Zobaczyłaś również pośród tych ludzi Harry'ego. Stał z..właśnie kolejny raz ci chłopacy. Harry dziwnie jak dla ciebie był wesoły. Stał plecami do ciebie lecz widziałaś że się śmieje. Przeszłaś koło tej grupki i w tym momencie Harry  odwrócił się. Oboje nie wiedzieliście kiedy wasze spojrzenia się spotkały. Przeszłaś bardzo powoli nie tracąc z nim kontaktu. Po chwili lekko się uśmiechnęłaś kącikiem ust gdzie widać twój jedyny dołeczek na policzku. Odwzajemnił to tak samo. Gdy już odwróciłaś wzrok i szłaś w stronę budynku słyszałaś jak jego koledzy poruszają temat tego co się przed chwilą stało.
Najwidoczniej zazdrościli. No tak cel Harry'ego osiągnięty.
Weszłaś do szkoły. Powoli poszłaś do szafki. Otworzyłaś ją i schowałaś torbę. Wyciągnęłaś potrzebne książki. Gdy zamknęłaś szafkę ujrzałaś twarz Harry'ego. Lekko z przestraszenia drgnęłaś.
-Wystraszyłeś mnie
-hej- pokazał nieśmiało rząd swoich zębów.
-cześć. po co przyszedłeś?- od razu na  niego najechałaś.
-nie mogę tak po prostu podejść do koleżanki?
-co chciałeś?
- nic. tak po prostu podszedłem.
-to hej.- ominęłaś go po chwili podbiegł do ciebie. podczas gdy szłaś on szedł obok ciebie.
-chciałem powiedzieć że nie możemy się spotkać w piątek.
-tak wiem miałam ci mówić.
-ty? czemu nie możesz?- zapytał.
-pewnie z tych samych powodów co ty- odparłaś i skręciłaś w drugi korytarz. On znowu podbiegł.
-Lou też cię zaprosił?
-nie wiedziałeś?
- nic mi nie mówił.
przerwał wam dzwonek.
-przepraszam cię, muszę iść po książki- powiedział i odszedł.
kiedy poszedł w swoją stronę ty poszłaś pod klasę.
lekcja powoli minęła. Zabrałaś książki z ławki i wyszłaś z klasy. Po chwili znalazł się obok ciebie Harry.
-idziesz na tę imprezę?- spytał.
-tak- odpowiedziałaś w ogóle na niego nie patrząc.
-a co mu kupujesz?- zapytał
- odwalisz się?- odparłaś pytaniem patrząc na niego i równocześnie stanowczo zatrzymując się.
- o co ci chodzi? normalnie spytałem...
-denerwujesz mnie.
-czym?
-wszystkim, po prostu daj mi spokój.
Zdenerwowana odeszłaś zostawiając go samego.
Resztę dnia w ogóle razem nie rozmawialiście. O 15:00 skończyłaś szkołę. Sama wróciłaś do domu.
Tak było każdego dnia. Zayn czasem do ciebie pisał ale nie spotkaliście się aż do piątku. Tego dnia byłaś może szczęśliwa to za dużo powiedziana ale uśmiechnięta raczej tak. Cały dzień omijałaś  Harry'ego. Tak jak zawsze skończyłaś szkołę. Starałaś się jak najszybciej wrócić do domu aby zdążyć się wyszykować. Po jakichś  15 minutach byłaś w domu. Pobiegłaś na górę. Otworzyłaś szafę i zaczęłaś się zastanawiać co założyć. Nie wiesz tak właściwie co będzie się tam działo. Teraz ubrałaś może nie zbyt odpowiedzi struj na taką porę ale kwiecistą, czarną sukienkę. Podniosłaś torbę z ziemi i spakowałaś parę rzeczy. Poszłaś do łazienki i zaczęłaś myśleć co ze sobą zrobić. W końcu doszłaś do wniosku że tylko lekko pomalujesz rzęsy. Włosy spięłaś w warkocza który oplatał ci od jednej strony na drugiej się kończąc. Kiedy dokończyłaś fryzurę poszłaś do pokoju i spojrzałaś na zegarek 16:15. Po chwili przyszedł ci do głowy prezent dla Lou. Przecież ty nic dla niego nie kupiłaś. Miałaś cały tydzień i nie pomyślałaś o tym. Zadzwoniłaś do Louisa. Po czterech sygnałach odebrał.
l: tak?
ty: Lou przepraszam ale moglibyście po mnie nie zajeżdżać?
l: czemu?
ty: muszę coś załatwić, nie wyrobię się...możesz...możesz podać mi dokładny adres?
l: przyjedziesz?
ty: tak ale mogę się trochę spóźnić.
l: ok, nic się nie stało. Już ci mówię gdzie to jest.
Gdy Lou podał ci adres szybko zabrałaś torebkę i się ubrałaś. Pobiegłaś do centrum handlowego. Chodziłaś po sklepach i szukałaś na szybko czegoś sensownego. Było bardzo mało czasu a Louis jest gwiazdą, praktycznie każdą rzecz mógł by kupić. Po chwili zastanowienia poszłaś do drogerii. chodziłaś między regałami z perfumami. Pomyślałaś że to będzie najlepszy prezent  Po 10 minutach znalazłaś cudownie pachnące perfumy. Co prawda drobie ale ładne. Kupiłaś je. W szybkim tempie wróciłaś do domu. Była już 17:00. Czas kiedy powinnaś już tam być. Postarałaś się ładnie zapakować prezent. Przy okazji zadzwoniłaś po taxi. 10 po 17:00 była.
Zabrałaś torbę z ziemi i wyszłaś z domu zamykając go. Wsiadłaś do samochodu i podałaś adres kierowcy. Siedziałaś cicho z tyłu pojazdu patrząc się na uciekające z prędkością za szybą budynki.
-panienka gdzie się wybiera?- spytał uprzejmie starszy kierowca.
-urodziny przyjaciela, już i tak jestem spóźniona...
-postaram się jak najszybciej dla takiej ślicznej dziewczyny.
-dziękuję- uśmiechnęłaś się.
O 17:30 dojechałaś na miejsce. Kierowca wjechał w głąb lasku za którym było jezioro a przy nim drewniany domek w którym świeciły się światła.
-dziękuję panu bardzo- powiedziałaś z uśmiechem i zapłaciłaś.
-miłej zabawy.
-dziękuję, dobranoc.
Zabrałaś torbę i wyszłaś z samochodu. Kiedy auto odjechało było dość ciemno. Pomyślałaś że wszyscy mogą być w domku. Nie pewnie zapukałaś do drewnianych drzwi. Po chwili drzwi się otworzyły a w nich ujrzałaś radosnego Louisa.
-hej- uśmiechnęłaś się-przepraszam za aż takie spóźnienie.
- nic nie szkodzi, wchodź i się rozbierz.
weszłaś do środka. Wszyscy byli rozbawieni. Na stoliku przy dużej sofie stało jedzenie i picie. Twoim oczom rzuciła się śliczna brunetka siedząca na kanapie pod kocem. Uśmiechnęłaś się do niej. Odwzajemniła to. Gdy się rozebrałaś podniosłaś z ziemi torebkę z prezentem.
-to dla ciebie- podałaś Louisowi- myślę że ci się spodobają tak jak mi, nie miałam innego pomysłu.
-dzięki- uśmiechnął się i cię przytulił. Po chwili zajrzała do środka.
- jedne z najlepszych...naprawdę nie musiałaś...
- musiałam- uśmiechnęłaś się.
-jeszcze raz dziękuję. Ok rozgość się. Zaraz przyniosę ci czystą szklankę. Przy okazji poznaj się z El.
- cześć chłopacy.
-hej odpowiedzieli ci uśmiechnięci  włącznie z Harrym.
Podeszłaś do dziewczyny która wstała.
-hej jestem [t.i.]- podałaś rękę.
-hej, Elenor- dziewczyna odwzajemniła gest i usiadła z powrotem na kanapę. Po chwili przyszedł Lou z czystą szklanką i nalał ci soku po czym usiadł na podłodze gdzie siedziała reszta. Ty natomiast usiadłaś obok Elenor.

*oczami Harr'yego
Kiedy [t.i.] weszła do środka zaniemówiłem. Była śliczna. Dawno jej takiej nie widziałem. Ostatni raz na balu szkolnym. Tak bardzo chciałbym ją teraz odzyskać, przytulić, pocałować...to jednak chyba jest już nierealne.
************************************************************************************************
- ok to co chcielibyście robić? szczerze ja nie mam pomysłu- powiedział Lou.
-butelka?- zaproponował Horan.
wszyscy się zgodzili. Ty również choć bałaś się zasad tej gry.
Po chwili Niall skombinował butelkę.
-ok to Lou ty pierwszy.
razem z El zeszłyście z sofy i usiadłyście pomiędzy chłopakami. Ty obok Zayna i Liama a Elenor pomiędzy Louisem a Niallem.
Lou zaczął kręcić. W myślach prosiłaś abyś ni była to ty. I tak się stało. Wypadło na Nialla.
Dostał zadanie.
Po 10 minutach gry wypadło na Harry'go. Wybrał zadanie od Zayna.
-no więc...- Mulat wstał i podszedł do stolika. Po chwili zabrał z niego kawałek brzoskwini- musisz to zjeść.
-proszę cię, co to za zadanie- zaśmiał się Harry.
- ej ej ej...nie skończyłem..musisz zjeść to razem z [t.i.].
Wszyscy zaczęli gratulować Zaynowi pomysłu prócz ciebie i Harry'ego.
-ja tego nie zrobię- odparł Harry patrząc na Zayna i na ciebie.
-jeszcze mi podziękujesz- szepnął mu  na ucho.
-ok...
wszyscy byli podekscytowani tym co się wydarzy. Ty raczej przeciwnie. Bałaś się. Byłaś rozkojarzona.
Harry wstał i do ciebie podszedł. Kucnął przy tobie.
-nie martw się...-szepnął tak aby nikt nie słyszał po czym uśmiechnął się.
Przygryzł połowę owocu. Przysunęłaś się do niego i zjadłaś drugą część lekko dotykając jego ust swoimi. Harry wrócił na swoje miejsce z uśmiechem. Graliście jeszcze 15 minut po czym skończyliście zabawę.
-może zjemy teraz jakąś porządną kolację co?- zaproponował Louis.
Wszyscy się zgodzili po czym Lou i Horan poszli coś przygotować. Reszta siedzieliście i rozmawialiście. Harry, było widać nie chciał na ciebie patrzeć lecz jego oczy same się do tego ciągnęły co parę minut uciekając. 40 minut później chłopacy zaprosili was do kuchni gdzie stał stół przy którym było 7 krzeseł. Każdy zajął swoje miejsce. Chłopacy każdemu nałożyli i się dosiedli. Wszyscy zaczęliście jeść przy czym rozmawialiście o wszystkim tym razem Harry często na ciebie patrzał. Siedział na przeciw ciebie. Gdy wziął kawałek sałatki do ust spojrzał na ciebie i się uśmiechnął, odwzajemniłaś to.
Po 20 minutach wszyscy wyszli z kuchni prócz ciebie i El.
-jakie buraki- zaśmiała się brunetka, ty również- chodź ogarniemy to jakoś- powiedziała do ciebie.
Zebrałyście talerze i szklanki. Podeszłyście do zlewu.
Ty wycierałaś na sucho a Elenor myła.
-jesteś bardzo cicha...-powiedziała po chwili- boisz się mnie?- uśmiechnęła się.
-nie skąd...wydaje ci się...
-to przez Harry'ego prawda?gdyby nie on byłabyś wesoła, szczęśliwa, prawda?
-skąd o nas wiesz?- zapytałaś.
-Louis mi mówił o was..wiem nie powinnam się wtrącać lecz zawsze uważam że lepiej o czymś takim pogadać z przyjaciółką lub koleżanką.
-gdybym takie miała może było by lepiej..
-a nie masz?
-przez to wszystko jestem sama..jedynie kto mnie wspiera to Zayn lecz chyba wiesz co się parę miesięcy temu stało...
-tak wiem..może...może chcesz pogadać o tym wszystkim ze mną?
-chce ci się?
-czemu nie...naczyń jest dużo- zaśmiała się- a tobie trzeba pomóc.
-Dzięki.
tak razem rozmawiałyście do puki naczynia się nie skończyły.
***********************************************************
ten rozdział jest wyjątkowo długi :) sorry za błędy i proszę was bardzo o jakie kolwiek komentarze jeśli możecie :) dziękuję oczywiście za tyle wejść myślałam jak zakładałam tego bloga że to nie wypali jednak pozory mylą :)